Nie miała K. kłopotu, to kiedyś zachciało jej się tłumaczyć napisy do “Ultimate Note”. Tak się zaczęło, a kiedy się skończy, to raczej Wam nie powiem. Ale za to powiem Wam, dlaczego zmarnowałam ostatnie kilka dni na poprawianie błędów w moich subach. Tak! Tych subach, które mozolnie tworzyłam pół roku. Mało tego poprawiałam coś, co już posłałam dumna w świat, zamiast pracować nad kolejnymi odcinkami. O tym, czemu tak się stało, będzie właśnie dzisiejsza historia.
Pałam gorącą miłością do tej serii. Głównie dlatego, że jestem daomi, czyli fanem serii książek 盗墓笔记, na podstawie których nakręcono kilka seriali telewizyjnych. Dla mnie to nie jest zwykła nowelka, którą kiedyś tam przeczytałam. Nie bez powodu zawsze powtarzam, że to “moje życie i powietrze którym oddycham”. Są tacy, co lubią Marvela albo Gwiezdne Wojny. Ja uwielbiam “tomby”! I tak się akurat złożyło, że to “Ultimate Note” jest tą ekranizacją, która oddała wszystko, co w książkach pokochałam najbardziej. Stąd pomysł, by zrobić do niej polskie napisy. Co było dalej, to wiecie, a jeśli nie, to łatwo się domyślicie. Z mojej nadgorliwości fana i chęci wypuszczenia jak najlepszego tłumaczenia praca szła wolno. W tempie jednego odcinka na miesiąc. No bo co robiła K.? Siedziała i dumała nad każdym słowem i zdaniem. Przeglądała informacje na temat feng shui, debatowała godzinami z edytorem na temat przekładów nazw własnych, niemających odpowiednika w języku polskim. Napisać to po polsku? Zostawić nazwę chińską? Czy widzowie zrozumieją, jeśli dam tutaj te jardangi? Czy jednak lepiej napisać kopce? Drama, którą oglądałam z przyjemnością, okazała się być okropnie ciężka w tłumaczeniu. I nie z powodu trudnych dialogów, ale właśnie specyficznego nazewnictwa używanego w uniwersum. No i wśród tych nazw właśnie pojawiły się dwa nieszczęsne ptaszki. Mimo godzin ślęczenia nad ustaleniem polskiej wersji popełniłam jak się okazało koszmarny błąd!
Ptak z Ludzką Twarzą.
Wystarczyło obejrzeć pierwszy odcinek “Ultimate Note” z moimi napisami, by trafić na to określenie. Pojawia się ono w opowieści Wu Xie o niebezpieczeństwach napotkanych w uprzednio odwiedzonych grobowcach. Ptak z Ludzką Twarzą jest fikcyjnym stworzeniem wymyślonym przez autora nowelki, niewystępującym w naturze i dlatego właśnie nie byłam w stanie znaleźć odpowiednika. A sami przyznacie, że Ptak z Ludzką Twarzą, bo tylko tak daje się przetłumaczyć 人脸鸟 (pinyin: rén liǎn niǎo), nie brzmi szczególnie chwytliwie ani wystarczająco groźnie. Jak ta latająca kreatura wygląda? Mniej więcej tak, jak zostało to przedstawione w retrospekcji Wu Xie o wyprawie do Changbai.
Dla mnie to taka pół sowa, pół orzeł o rozmiarze wystarczająco dużym, by móc ptaszydło pomylić z człowiekiem. Nie, nie ma wcale ludzkiej twarzy. Podobieństwo wynikało wyłącznie ze specyficznej budowy głowy i ułożenia piór tego ptaka.
Dywagowałyśmy nad tą nazwą z akwamaryn45 dobre parę godzin. Nie znalazłyśmy pasującej alternatywy, dlatego zdecydowałyśmy się zachować dosłowne tłumaczenie i ostatecznie wrzuciłam w suby Ptaka z Ludzką Twarzą. Nie macie pojęcia, jak bardzo kłuło mnie w oczy to określenie. Czy naprawdę nic się nie dało z tym zrobić?
Dało się! Ale o tym dowiedziałam się siedem odcinków później przy okazji czytania kompletnie niezwiązanej z plądrowaniem grobowców chińskiej książki. Tam też wystąpiło przerośnięte ptaszysko. Jak widać, autorzy nowelek z Chin lubią te stworzenia i chętnie wykorzystują je w swoich dziełach. Lampka się zapaliła, ruszyłam na wyprawę przez internety i znalazłam! Harpia wielka. Istnieje taki orzełek, który genialnie pasuje do opisu i spokojnie mógłby być inspiracją do powstania naszego Ptaka z Ludzką Twarzą. Dlaczego? No sami zobaczcie:
Czy nie pasuje idealnie? Gdyby nie fakt, że Harpia Wielka z Chinami ma bardzo mało wspólnego i zajada się małpkami zamiast ludźmi, to mogłaby spokojnie pojawić się w Changbai a potem w lasach deszczowych Tamutuo.
Czy przypadkiem kilka miesięcy temu razem z moim edytorem nie odrzuciłyśmy Harpii jako nazwy dla tombowego ptaszka? Tak, zrobiłyśmy to, żeby nie siać zamieszania. Harpia kojarzy się nam z mitologią grecką, a “Ultimate Note” jeśli już czerpie z mitologii, to z chińskiej. Dlatego szybko odrzuciłyśmy tę możliwość. Ale wiadomo, ornitologiem nie jestem, nie miałam pojęcia wtedy, że takie cudo sobie żyje na świecie. Bo gdybym wiedziała, to Ptak z Ludzką Twarzą nigdy by nie powstał w moich napisach. Wtedy sugerowałyśmy się tylko wyglądem stworzenia i tłumaczeniem 人脸鸟. Teraz wiem, że Harpia to też gatunek dużego drapieżnego ptaka, zamieszkującego lasy tropikalne.
A teraz sami zobaczcie, co Wam się czyta lepiej.
Ptak z Ludzką Twarzą? Harpia? To pierwsze ciężko nawet nazwać NAZWĄ! Ale za to drugie brzmi wystarczająco niebezpiecznie i z pewnością pobudza wyobraźnie. Jakiś tam ptak nie wydaje się odpowiednio potworzasty. Za to czytając Harpia, w głowie ujrzymy stwora gotowego odgryźć nam to i owo 😉
Podmieniając nazwę, nie sugeruję, że potwór napotkany przez Wu Xie i jego ekipę w Changbai, to dokładnie to samo skrzydlate zwierzę co występująca w naturze Harpia Wielka. Zapożyczam sobie tylko określenie i używam go tak, by pasowało do obrazka, jaki dostajemy w dramie i poprawiło komfort czytania napisów w trakcie oglądania.
Mimo wszystko nie wygląda to na poważny błąd w tłumaczeniu, o którym wspominałam wcześniej, prawda? To tylko nagłe olśnienie i zmiana użytej nazwy własnej. Ani jedna wersja, ani druga nie jest wersją oficjalną. Więc nie można uznać tego za brak wiedzy, ignorancję czy niedouczenie. Ale czy zdajecie sobie sprawę, że w “Ultimate Note” występuje jeszcze jeden ptak?
Sanqing / Niebieski ptak
Jak już się ogarnęłam z pierzastym przyjacielem numer jeden, postanowiłam prześwietlić ptaszka numer dwa. Coś mnie tknęło, że skoro tam padłam ofiarą nieświadomości to i w tym przypadku mogło się tak zdarzyć. I niestety się nie myliłam. Ale tym razem, okazało się, że dopuściłam się poważnego błędu. Skąd ja w ogóle wytrzasnęłam tego Sanqinga? Ano stąd:
Zarówno Wu Xie, jak i Ah Ning nazywają posłańca Xiwangmu 三青鸟 (pinyin: sān qīng niǎo). Ostatni człon nazwy 鸟 znaczy po prostu “ptak”. Nie mając do dyspozycji jakiegoś sensownego tłumaczenia gatunku tego ptaka w źródłach, z którymi miałam do czynienia, sama przetłumaczyłam to jako “ptak Sanqing”. O zgrozo K., jak mogłaś!?
Przegrzebałam mnóstwo stron dotyczących Xiwangmu i odkryłam, że w mitologii chińskiej latający sługa Królowej Matki Zachodu nazywa się 青鸟 ! Czyli Qingniao! Pozwólcie, że wzdechnę sobie nad moją ignorancją: Ech~
Poprzedzające nazwę własną 三 (pinyin: sān) oznacza nic innego jak ilość nóżek, jaka wyrastała z tułowia owego Qingniao. W tym wypadku mityczny skrzydlaty posłaniec miał ich trzy. Były też jednonożne Qingniao. Gdyby kogoś interesowało, to zdradzę, że te z kolei przynosiły Xiwangmu jedzonko.
No ale głupota moja na tym się niestety nie kończy. Już raz gdzieś o tym wspomniałam, że nie tłumaczę raczej z oryginału, bo nie czuję się jeszcze na tyle dobrze z językiem chińskim, by mieć pewność, że nie natworzę głupot. Sprawdzam często napisy chińskie, ale tylko wtedy, gdy coś mi się nie podoba w angielskim tłumaczeniu lub wyłapię ze słuchu jakieś niezgodności. I tak w szóstym odcinku zarówno mój słuch, jak i intuicja zawiodły.
Angielskie napisy mówią wyraźnie “blue bird”… No jak nic niebieski ptak. Nie słychać też, by ktokolwiek wymawiał tutaj wcześniej użytą przez Ah Ning i Wu Xie nazwę Sanqing. No to wiemy, że ptasi słudzy Xiwangmu zwały się Sanqing i były niebieskie. A właśnie, że nie!
Rzućmy jeszcze raz okiem na to, jak dokładnie Heiye nazywa będące tradycyjnym symbolem Królowej Matki Zachodu ptaszki:
Widzicie to? Nie wspomina słowem o niebieskich ptakach. Mówi: 青鸟 (Qingniao). Pozwólcie, że wzdechnę drugi raz: Ech~
Może, gdybym skupiła się bardziej przy pracy, byłabym w stanie to wyłapać. Tak samo, jak to, że przecież nie słyszę nic zbliżonego do nieszczęsnego niebieskiego koloru. Owszem 青 oznacza kolor, ale nie jest to kolor jednoznacznie określony. Może być i zielony i niebieski, a nawet czarny.
Pięknie położyłam to tłumaczenie prawda? Zamiotłam wszystkie Sanqingi i niebieskie ptaszki pod dywan i w ich miejsce wkomponowałam Qingniao, tak jak być powinno od samego początku.
Harpie, Qingniao i lekcja jaką dostałam.
Poprawiłam wszystkie swoje napisy, zaczynając od pierwszego odcinka, dodałam odpowiednie notatki do mojego słowniczka i poprawiłam opis fabuły w zakładce Napisy. Czy mogłam to zostawić tak, jak było? Mogłam, ale brnięcie dalej korzystając z niepoprawnej terminologii, nie pozwalałoby mi spać spokojnie. To w końcu tomby. Moja ulubiona ekranizacja. Napisy muszą być poprawne, a Wy zasługujecie na to, by dostać najlepszą wersję z możliwych. To jedyny sposób bym skończyła tę serię z czystym sumieniem. Pewnie będę ją kończyć długo, ale uczucia pełnej satysfakcji z tego, co zrobiłam, nic mi nie zastąpi.
Czego nauczyła mnie ta lekcja? Że mam się nie spieszyć, skupić i sprawdzić wszystkie możliwe źródła, nie tylko te oczywiste. Jeśli coś jest dla mnie zbyt trudne dzisiaj, lepiej spróbować rozgryźć to jutro, pojutrze ponownie, jeśli zajdzie potrzeba. Mam ten komfort, że teraz już nie muszę się spieszyć z tłumaczeniem “Ultimate Note” i zyskałam więcej czasu na dokopanie się do wielu ukrytych tam znaczeń. A tłumaczenie tej dramy mimo tylu upierdliwości po drodze i niezliczonych kryzysów, które mnie dopadają to nadal najlepsza przygoda, jaką przeżywam w mojej suberskiej karierze.
Jeśli kiedyś znów odkryję, że zrobiłam błąd to czy będę go znowu poprawiać? Oczywiście!
Pssyt! Jak będziecie oglądać “Ultimate Note” korzystając z moich napisów i zobaczycie, że nie wszędzie udało mi się te ptaszki poprawić, dajcie koniecznie znać!