Chcielibyście tak jak ja, zająć się tłumaczeniem, a nie wiecie jeszcze jaki materiał wziąć jako pierwszy na warsztat? Dzisiaj podzielę się z Wami paroma zasadami, jakich trzymam się przy wyborze serialu, filmu albo piosenki do przetłumaczenia. Być może okażą się przydatne i dzięki nim Wasze początki będą mniej bolesne niż moje.
Zasada 1. Obejrzyj, zanim postanowisz tłumaczyć.
Nigdy nie decyduję się na pracę z serialem czy filmem, którego nie widziałam. Wyobraźcie sobie, że właśnie pojawiła się w sieci produkcja, na którą wszyscy niecierpliwie czekali. Przetłumaczenie napisów do niego to gwarancja dużej oglądalności i murowany sukces subera, który do powstania polskiego przekładu się przyczyni. Macie materiał źródłowy i mnóstwo zapału do pracy, więc siadacie i tłumaczycie. A tutaj niespodzianka. Film okazał się takim chłamem, że zamiast przyrostu motywacji z każdą linijką odczuwacie znudzenie i wolelibyście spędzić czas inaczej, niż ślęczeć godzinami nad czymś, co kompletnie Was nie interesuje. A można było oszczędzić sobie trudu, obejrzeć ten film i podjąć właściwą decyzję.
Zasada 2. Tłumacz to, co chcesz, a nie to na co czekają inni.
Tak jak w pierwszym punkcie, tak i tym razem chodzi o to, by mieć pewność, że tłumaczenie Wam samym sprawi frajdę. Osoby zainteresowane tym, co robicie, znajdą się zawsze. Może nie od razu, ale się znajdą. Jeśli uważacie, że coś jest warte przedstawienia polskiemu odbiorcy, to znaczy, że takie jest. Być może ludzie o tym się nie dowiedzieli ze względu na nieznajomość języka. I właśnie dzięki Wam, będą mieli okazję poznać coś niesamowitego.
Oczywiście zdarza się, że popyt jest na zupełnie inne seriale, niż ten, który chcecie przetłumaczyć a koleżanka z kolegą błagali o tekst do zupełnie innej piosenki. Pytanie, czy warto poświęcać cenny wolny czas na zadowalanie innych? Męcząc siebie przy okazji?
Zasada 3. Mierz siły na zamiary.
Największy błąd, jaki popełniłam, zaczynając przygodę z robieniem napisów, to było wzięcie zbyt dużej ilości projektów w za krótkim odstępie czasu. Efekt był taki, że nie byłam w stanie dokończyć jednej dramy przed rozpoczęciem tłumaczenia kolejnej. Miałam ciągłe opóźnienia, widzowie się niecierpliwili, a ja zaczęłam odczuwać presję. W pewnym momencie przestałam się dobrze bawić, a ilość pracy zwyczajnie mnie przytłoczyła. Gdyby nie fakt, że robiłam napisy do seriali spełniających warunki z punktów 1 i 2, rzuciłabym wszystko w kąt i zapomniała na co najmniej kilka lat.
Dużo lepszym rozwiązaniem byłoby tłumaczenie jednej rzeczy na raz. Nic wtedy nie zalega, nikt nie popędza i ze spokojnym sumieniem można robić to, co się lubi. Na inne tłumaczenia, ludzie z pewnością poczekają!
Jeśli planujecie robić serial/dramę zwróćcie uwagę na ilość odcinków. Niektóre są krótkie i jeśli macie sporo czasu wolnego, będziecie w stanie ukończyć go nawet w miesiąc. Ale miejcie na uwadze, że niektóre produkcje mogą mieć aż 50 odcinków, a to oznacza robotę na kilka miesięcy. Zanim podejmiecie się dłubania w takich gigantach, zastanówcie się, czy aby na pewno nie znudzicie się w połowie drogi. Wiecie, co wkurza widzów bardziej, niż długie oczekiwanie na napisy do kolejnego odcinka? Fakt, że tłumacz nie kończy tego, co sam zaczął 😉
Zasada 4. Poznaj wroga.
Wrogiem tłumacza są oczywiście zawiłości językowe w materiale źródłowym. Ta zasada łączy się nieco z pierwszą. Zanim podwinę rękawy i ochoczo zasiądę do roboty, oglądam, czytam, słucham i oceniam czy na pewno podołam. Jeśli język oryginału jest przestarzały, tekst zawiera sporo cytowanej poezji albo bardzo fachowe słownictwo, to zdecydowanie nie podejmę się pracy nad jego przekładem. Lubię wyzwania, ale chcę wybierać świadomie, z czym będę się mierzyć. Nie jestem wybitnie wykształconą osobą, istnieje sporo rzeczy, które ciężko byłoby mi przyswoić. Praca z napisami, tak czy siak, wymaga od nas ciągłego uczenia się nowych zagadnień. Ale jeśli coś wydaje się Wam zbyt trudne już przy samym oglądaniu, możecie oszczędzić sobie nerw i straconego czasu. Wiecie, łatwo się zniechęcić, gdy ciągle się staje przed trudną do przebrnięcia ścianą 😉
Zasada 5. Zawsze może być przyjemniej.
Wybraliście sobie materiał do pracy, który bardzo lubicie. Czy może być lepiej? Ano może. Obecnie pracuję głównie z napisami do chińskich dram i tekstami piosenek. Jak podejrzycie moje projekty, zarówno te w trakcie, jak i te zakończone, zauważycie z pewnością, że coś je łączy. Wspólnym mianownikiem są ludzie z obsady i wykonawcy. Mam swoje grono artystów chińskich, których lubię oglądać na ekranie i których popisy wokalne dopieszczają moje uszy. Jeśli podoba mi się dana produkcja a dodatkowo gra w niej ktoś, kogo darzę fanowską sympatią, prawdopodobieństwo, że wrzucę ją na mój tłumaczeniowy warsztat wzrasta dwukrotnie. To nie jest może jakaś bardzo przydatna rada, tylko raczej sympatyczny tip, ale w moim przypadku sprawdza się genialnie. Pomyślcie, że zaczęliście pracować z serialem czterdziestoodcinkowym i gdzieś w połowie, czujecie znużenie. Buźka Waszej ulubionej aktorki lub nieziemsko przystojnego aktora z pewnością umili Wam czas i dodatkowo zmotywuje do działania. Bo jeśli ciężka praca może być jeszcze przyjemniejsza, to czemu sobie tej przyjemności odmawiać?
To tyle z moich translatorskich mądrości na dzisiaj. Moje początki bywały różne, nie zawsze przyjemne. Dzieląc się z Wami moimi 5 złotymi zasadami, dzielę się również tym, czego nauczyły mnie te przykre doświadczenia.
Gdyby ktoś mi powiedział, to wszystko, o czym wspomniałam wyżej, w czasie gdy ja zaczynałam bawić się w tłumacza, oszczędziłoby mi to sporo stresu.
Ach, jeszcze jedno! Każdy z nas jest inny. To, co mi pomaga dobrze wybrać materiał do tłumaczenia, wcale nie musi sprawdzić się u Was. Pamiętajcie, że nie ważne co robicie, starajcie się, by trudy z tym związane dawały Wam uczucie spełnienia i satysfakcji. No i przede wszystkim, mnóstwo radości!
2 komentarze
Genialne 🙂 Podpisuję się pod wszystkim. Większości w trakcie tłumaczenia zdarzają się okresy “zawieszenia”. Z różnych, nie tylko życiowych powodów. Ważne by wziąć sobie wtedy 2-3 tygodnie urlopu bez żadnego poczucia winy. Jeśli drama do tłumaczenia została wybrana z zachowaniem wyżej opisanych zasad to zdecydowanie łatwiej będzie do niej wrócić.
Yup! To są zasady, które sama wyznaję 😉